środa, 20 maja 2009

Tekst Gadzinowskiego

Wklejam przedruk tekstu Piotra Gadzinowskiego, bardzo interesującego dla wszystkich miłośników Bałkanów:

(Tekst znajduje się na stronie Gadzinowskiego, kliknij tutaj)

Niepełna Europa

Raz w życiu zgadzałem się na pierwszej stronie tygodnika „ Nie” z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Było to 28 lutego 2008 roku. Wtedy chwaliłem go za studzenie zapałów ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego do natychmiastowego uznania „ niepodległości” Kosowa. Pan minister postawił na swoim i Polska , w owczym pędzie za amerykańskim Wielkim Bratem , fikcję niepodległości Kosowa uznała.

Na Kosowie byłem w 2003 roku. Jako delegat Rady Europy zostałem obserwatorem poprawności wyborów samorządowych na Kosowie. Obserwowałem je w rejonie Kosowskiej Mitrowicy- miasta serbsko-albańskiego, gdzie jak w soczewce skupiają się wszystkie problemy Kosowa. Serbowie zbojkotowali wtedy te wybory. Pamiętam niedaleką serbską, bojkotującą solidarnie wieś Świniary. Rok później, w czasie sprowokowanych przez albańską większość rozruchów, cała wieś została spalona.

Mandat obserwatora Rady Europy otwierał wszystkie drzwi. Miałem okazje do rozmów z ówczesnymi liderami Albańczyków : Hashimem Thacim, Ramushem Haradinajim i nieżyjącym już Ibrahimem Rugową. Także liderem kosowskich Serbów Olivierem Iwanowiczem. Liderów albańskich pytałem o ekonomiczne podstawy suwerennego bytu Kosowa. Nie uzyskałem żadnej realnej odpowiedzi.

Dziś Kosowo nadal jest bałkańskim centrum handlu narkotykami, kobietami, kradzionym towarem. Taki to pożytek z tej „ niepodległości „.

W Belgradzie pierwszy raz byłem w maju 1999 roku. W czasie NATOwskich bombardowań. Jechaliśmy w delegacji SLD pod przewodem Izy Sierakowskiej, aby zaprotestować przeciwko takim, militarnym sposobom rozwiązywania konfliktu serbsko-albańskiego. Deklarując, że wcześniejszych czystek etnicznych dokonywanych przez Serbów na Albańczykach też nie popieramy. Co delegacja udowodniła późniejszą obecnością w obozie dla albańskich uchodźców w Macedonii. Wtedy widziałem Serbów wojną zjednoczonych, pełnych optymizmu. Rok później widziałem stan pokoju, ale też nastroje degradacji, beznadziei. Karłowacenia kwitnącej kiedyś Jugosławii. Dostrzegałem to także w czasie licznych, późniejszych podróży na Bałkany. Nie tylko w Serbii, także Macedonii, Czarnogórze. Jedynie Chorwacja odżyła jako turystyczne zagłębie jednoczącej się Europy.

Tylko patrząc na mapę Europy nie sposób nie dostrzec, że bez tego regionu Unia Europejska jest niepełna .Kaleka. Tylko sumując ludność pozostających poza UE byłych republik jugosłowiańskich i Albanii uzyskamy populację niewiele większą od tej z niedawno przyjętej Rumunii. A przecież te nieobecne jeszcze w UE kraje pod względem swego rozwoju Rumunii, czy Bułgarii nie ustępują.

Akcesja Bałkanów zależy przede wszystkim od woli bogatej , starej Unii. Tej „ pierwszej prędkości „. Krajów, które wola przyznać kosowskiej Prisztinie fikcyjną „ niepodległość” , a nie prawa członka Unii. Europejskiej rodziny.

A przecież tylko przyjęcie tych krajów do UE daje jedyną, realną szansę rozwiązania etnicznych konfliktów tego regionu. I ich modernizacji.

Piotr Gadzinowski

PS. Mało brakowało, a belgradzka, wojenna wyprawa byłaby ostatnią. W 2006 roku umierający Zoran Nowakowić , były wiceminister spraw zagranicznych Serbii i ambasador Serbii i Czarnogóry w Polsce, opowiedział mi, że jadąc wtedy w zaciemnionym samochodzie omal nie zostaliśmy trafieni amerykańską, „ inteligentną’ rakietą. Walnęła ok. 100 metrów za nami, w skarpę na przyczółku mostowym. Zawahała się czując obywateli kraju świeżo do NATO przyjętego ?